Rozebraliśmy deskę do końca, kolumnę kierowniczą, stelaż dachu, dywany, elektrykę, lampy tylne, wymontowaliśmy fotele, wypchnęliśmy też wiązkę el. do komory silnika.
Okazuje się, że na oryginalną podłogę, ktoś 'wspawał' (jakość tego spawania woła o pomstę do nieba) ogromną płytę płaskiej blachy. Siłą rzeczy teraz sa dwie podłogi ;-) i pewnie żadna nie nadaje się do niczego. Co ciekawsze, jakiś mądrala wymyślił że wygnie ta blachę tak aby robiła także za próg wewnętrzny ;-) Po stronie pasażera jest to samo, tylko że na mniejszej powierzchni. Samochód w obecnej chwili trzyma się w zasadzie tylko na tunelu środkowym, bo ani progi ani podłoga nie zapewniają żadnej sztywności. Żeby było śmieszniej to ktoś próbował chyba tak jeździć bo widać że drzwi są przygięte od góry (dla niewtajemniczonych: jak w kabriolecie auto straci sztywność to zaczyna się składać ponieważ nie ma dachy który normalnie ja zapewnia)